Kto chce – szuka sposobu, kto nie chce – szuka powodu

Nawiązując do tytułu artykułu, pragnę odnieść się do dwóch najczęściej spotykanych wymówek dotyczących podjęcia a właściwie braku podjęcia treningu.

NR 1. Nie mam czasu.

Nie masz czasu tak? To zastanów się…albo lepiej sobie zanotuj…ile czasu dziennie spędzasz na facebooku? Ile z tego czasu robisz coś konstruktywnego (np. czytasz taki artykuł) a ile czasu po prostu gapisz się bezmyślnie w monitor? Ile czasu spędzasz na stronach typu; demotywatory, kwejk, mistrzowie i innych podobnych (na pewno jest ich dziesiątki)? Ile czasu grasz w gry? Ile czasu spędzasz na youtube oglądając np. teledyski, albo głupawe filmiki, na których inni robią z siebie idiotów? Trochę się tego nazbierało, co? A to tylko część internetowych pochłaniaczy czasu. Dodaj do tego telewizję, głównie filmy i seriale. I może jeszcze muzykę, jeżeli jesteś jedną z tych osób, które zakładają słuchawki na uszy i po prostu siedzą, albo leżą (btw można ćwiczyć w słuchawkach i ma to swoje plusy).
Na trening i logistykę okołotreningową, a więc dojazd do klubu, prysznic po zajęciach i dojazd do domu potrzeba Ci około 2-2,5 godziny 3 razy w tygodniu.

[div class=”attention” class2=”typo-icon”]Ktoś może powiedzieć: „ale trening nie jest najważniejszy”, „nie samym treningiem człowiek żyje”, „wolę obejrzeć film niż się pocić na siłowni”…w taki razie nie mów, że nie masz czasu. Powiedz wprost, że Ci się nie chce![/div]

Każdy organizm żywy zamieszkujący naszą planetę ma 24 godzinną dobę. Każdy ma tyle samo czasu. A więc to, czy znajdziesz w tych 24 godzinach czas na trening zależy tylko od Twoich chęci.
Jeżeli jesteś jedną z tych osób, które nie wykorzystują czasu na zajęcia, które wymieniłem wyżej, za to pracujesz po 12 godzin dziennie na dwóch etatach, musisz zadbać o dom, masz dzieci i rodzinę na utrzymaniu, to Ciebie ten artykuł nie dotyczy i nie bierz go do siebie.

NR. 2. Nie mam pieniędzy na karnet.

Tutaj sprawa jest delikatniejsza. Każdy wie, że sytuacja dotycząca zarobków w naszym kraju jest powiedzmy delikatnie niezbyt dobra. Rzeczywiście, na pewno część osób ma ważniejsze wydatki niż karnet na siłownię, czy na fitness. Jestem w stanie to zrozumieć. Ale jeżeli pytam kogoś, (stwierdzając u niego początki dyrektorskiego brzuszka), dlaczego nie zapisze się znowu na siłownię a on odpowiada mi, że nie ma pieniędzy, po czym zamawia kolejne piwo w barze i kebaba…to już jest inna kwestia:)

Znowu zadaj sobie pytanie: ile pieniędzy wydajesz…chociażby na alkohol? Ile wydajesz na kebaby, hot-dogi, hamburgery, pizze i inne fastfoody, które na pewno nie zbliżają Cię do wymarzonej sylwetki…no chyba, że Twoim ideałem jest postura zawodnika sumo;) Ile wydajesz na dyskoteki? Na ciuchy, które nie mieszczą Ci się już w szafie? Na kolejne gadżety elektroniczne?

[div class=”attention” class2=”typo-icon”]Jeżeli masz ochotę powiedzieć mi teraz, że wolisz którąkolwiek z tych rzeczy które wymieniłem, albo że „nie tylko pakowanie na siłowni jest ważne”, itd., itp., to po raz kolejny powiem Ci: „powiedz po prostu, że Ci się nie chce ćwiczyć”.[/div]

Podsumowując. Zadaniem tego artykułu jest skłonienie Cię do zastanowienia się. Jeżeli czujesz jakąkolwiek potrzebę treningu, ale sabotujesz swoje działania prze szukanie wymówek to zastanów się teraz jak to jest naprawdę. Czy naprawdę nie znalazłbyś czasu na trening, czy rzeczywiście nie stać Cię na karnet?

Jeżeli natomiast jesteś osobą, która nie czuje absolutnie żadnej potrzeby treningu, nie ma żadnych skłonności do zadbania o swoje ciało i zdrowie, wolisz za to siedzieć przed komputerem z pizzą i colą – jest to Twój wybór i ja go szanuję. Jeżeli daje Ci to radość i szczęście to naprawdę, szczerze Ci gratuluję.

Proszę tylko o jedno. Kiedy ktoś zapyta Cię, dlaczego nie pójdziesz na siłownię, nie pobiegasz, nie pojeździsz na rowerze to: